Ochrona czystości języka polskiego – Czy to ma jeszcze sens?

Ochrona języka polskiegoOchrona języka polskiego

Polska z racji swojego atrakcyjnego położenia w samym centrum „starego kontynentu” oraz wejścia w struktury Unii Europejskiej stała się interesującym miejscem do inwestowania dla wielu firm zagranicznych, to spowodowało napływ wielu obcokrajowców.

Proces ten bardzo dobrze widać w dużych miastach takich jak: Warszawa, Gdańsk, Kraków czy Wrocław. W jego wyniku coraz częściej mamy do czynienia z wypieraniem z naszego ojczystego języka niektórych wyrazów i zwrotów. Za przykład mogą nam posłużyć nazwy firm. Wielu przedsiębiorców zamiast nadawać swojsko brzmiące nazwy, woli nazwać swój biznes z angielska. I tak zamiast salonu masażu mamy massage city center, a nazwę Hotel Okęcie zastępuje okęcie hotel – zmiana szyku.

Ustawę o języku polskim uchwalono przez Sejm RP 7 października 1999 roku w celu uregulowania kwestii prawnej związanej z językiem polskim. Ustawę tę wielokrotnie nowelizowano. Przyczynę jej wprowadzenia określono w preambule, gdzie m.in. pisze, że „język polski stanowi podstawowy element narodowej tożsamości i jest dobrem narodowej kultury” i „uznanie tej ochrony za obowiązek wszystkich organów i instytucji publicznych Rzeczpospolitej Polskiej i powinność jej obywateli”.

Chociaż przepisy przewidują grzywny za zaśmiecanie języka polskiego, to jednak nakładane są bardzo rzadko. Ustawa regulująca ten problem praktycznie nie działa. Zdziwienie może budzić fakt, że nawet w tytułach ustaw zamieszczone są obce wyrażenia, a ciało powołane do ochrony czystości języka nie ma żadnych uprawnień – przyjmują tylko coraz więcej skarg na zaśmiecających naszą mowę. Tym czasem coraz więcej obco brzmiących słów zastępuje polskie wyrażenia. Deweloperzy zamiast domów i bloków stawiają „Apartments”, „House”, „Residence” i „Metropolitan Park”. Biurowce to „Office Center”, „City Tower” lub „Financial Center”, a pracują w nich key account managers, team leaders i całe rzesze menadżerów. Dla użytkowników języka jest to rażące, ale czym innym jest poczucie stosowności językowej, a czym innym przepisy prawa.

Rada Języka Polskiego w skład której wchodzą językoznawcy, semiotycy, pisarze, aktorzy i prawnicy nie ma odpowiednich uprawnień i nie może nikogo do niczego zmusić. Jest komitetem opiniodawczo – doradczym w zakresie używania języka polskiego i mogącym tylko zwracać uwagę, przekonywać i apelować. Ustawa o używaniu języka polskiego nakłada ten obowiązek m. in. na konstytucyjne organy państwa, tym czasem ustawodawcy sami ją złamali przyjmując ustawę o timesharingu, czyli sposobie korzystania z budynków lub pomieszczeń mieszkalnych w celach turystycznych. Urzędnicy zaś nagminnie nadużywają „brukselizmów”, które pojawiły się w tekstach unijnych. Kary grzywny nakładane są jedynie za nieprzestrzeganie obowiązku używania języka polskiego w kontaktach przedsiębiorców z konsumentami i przy wykonywaniu przepisów z zakresu prawa pracy.